Niedawna decyzja rządu polskiego o zrównaniu wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn oraz o podniesieniu go z sześćdziesięciu pięciu do sześćdziesięciu siedmiu lat nie przestaje budzić ogromnych kontrowersji. Krytycy tej reformy argumentują, że osobom po pięćdziesiątym roku życia już teraz trudno jest utrzymać pracę, a odtąd będą miały z tym problemy o dwa lata dłużej. Często są zwalniani przed początkiem okresu ochronnego przed emeryturą, ponieważ pracodawcy wolą młodych pracowników, nawet jeśli mniej wykwalifikowanych i z nieporównanie mniejszym doświadczeniem. A ze znalezieniem nowej pracy i przepracowaniem w niej do emerytury starsi ludzie mają coraz większe problemy.
Nie da się również pominąć kwestii nieodłącznie związanych z wiekiem, takich jak obniżająca się sprawność fizyczna, pogarszający się wzrok i słuch, wolniejsze adaptowanie się do nowych warunków i przyswajanie nowych metod pracy, zwłaszcza opartych na nowoczesnych technologiach, a co za tym idzie – większe trudności w przekwalifikowaniu się. Poziom aktywności zawodowej osób po pięćdziesiątym roku życia w Polsce należy do najniższych w Unii Europejskiej. Nie pomagają tutaj nawet rządowe programy ani przepisy zabraniające dyskwalifikowania pracowników ze względu na wiek. Potrzebna jest tutaj zmiana mentalności pracodawców, a nie zmiana prawa. Dojrzali pracownicy mogą przecież dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z młodszymi współpracownikami i przy odrobinie dobrej woli z obu stron dostosować się do zmieniających się warunków.