Mały zysk jednostkowy – duży zysk globalny, kto kiedykolwiek miał do czynienia z ekonomią zna te słowa i wie, że jest to jej podstawowe prawo. Definicja ekonomii do dziś dnia jest nieomylna i prawdziwa. Prosta i funkcjonalna zasada powoduje zadowolenie tak kupującego jak i sprzedającego. Dlaczego więc w dzisiejszych pazernych czasach nastawienie jesteśmy tylko na jak największe zyski. Weźmy na przykład gastronomię. Produkty kupowane w cenach hurtowych po przetworzeniu na gotowe danie, osiągają nawet do 400 procent większą od ceny zakupu. Konsument liczący każdy grosz, zastanowi się czy nie lepiej będzie ugotować w domu. Chęć dorobienia się jest do prawdy zatrważająca. Woda mineralna z półki kosztuje dwa złote, a ta sama woda z lodówki cztery. Restauratorzy i sklepikarze czy usługodawcy, biadolą i narzekają że brak klientów i obrotów. Wywindowane ceny, często po parokroć przebijające swoją wartość nie przysporzą im chętnych. Kalkulując na przykład kanapkę z jajkiem: bułka 60 groszy, masło 50 gr, jajko całe to koszt około 80 groszy i na przykład liść sałaty 50 gr, cały koszt to tylko 2,40 zł. Marża proszę bardzo sto nawet 150 procent, więc kanapka powinna kosztować 4,80 czy 5,20zł, a nie 7 czy 8 złotych. Ile takich kanapek sprzeda nasz biznesmen, a ile wyrzuci bo zestarzeją się? A gdyby te kanapki kosztowały 4,80 sprzedałby ich o wiele więcej, a kto wie może nawet musiałby dorobić. Zarobiłby sam, dał zarobić innym i jeszcze nie marnował jedzenia. Niestety ekonomiczne myślenie nie leży w naszej naturze. Dorobić się za wszelką cenę, nie oglądając się na jakość czy zadowolenie klienta .